środa, 3 lutego 2016

Czy bajki są tylko dla dzieci?

Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, że bajki są tylko dla dzieci, jednak ja się z tym całkowicie nie zgadzam. Chodzi mi tu o coś takiego, że większość ludzi (a przynajmniej wśród tych których znam) uważa, że w pewnym wieku już podobno nie powinno się oglądać bajek (zwykle jest to mniej więcej okres gimnazjum). Uznaje się to za dziecinne, albo po prostu pojawiają się na ten temat docinki np."Jak ty możesz coś takiego oglądać" albo tekst, który po prostu kocham "Jesteś już na to za stara". Kto powiedział że jestem za stara na cokolwiek. Mogę robić coś dziecinnego kiedy mam 8 lat albo kiedy mam 58, co za różnica to moje życie i mogę z nim robić co zechcę, nawet tracić czas na obejrzenie po raz enty mojej ulubionej bajki. 



Ja osobiście uwielbiam oglądać bajki mimo że mam prawie 18 lat i wcale się z tym nie kryję. Oczywiście nie wszystkie seriale z Disney Channel lub Cartoon Network uważam za dobre lub ciekawe, ale na każdym z nich jest coś wartego obejrzenia. Sama mam sentyment do filmów Disneya i tych starych i tych nowych, jest w nich zawsze dużo humoru i ciekawych przygód, ale zawsze czegoś cię uczą. Tak na prawdę w wielu bajkach (mówię tu o filmach animowanych) są zawarte aluzje, które zrozumieją tylko ludzie troszkę starsi, albo po prostu ci którzy obejrzeli dużo różnorodnych filmów. Bardzo często w akcję bajki wplatane są sceny z najbardziej znanych filmów w historii kina, np. w Shreku 3 jest scena kiedy Pinokio zjeżdża na swoich sznurkach w duł wierzy, a przecież to jest oczywiste nawiązanie do Mission Impossible.

A wracając do tematu bajek. W tym momencie dział animacji filmowej jest tak rozwinięty że na pewno każdy w nich znajdzie coś dla siebie. To jest połączenie czegoś przyjemnego z czymś pożytecznym. To właśnie z bajek dzieci uczą się tylu rzeczy, ale kto powiedział, że dorośli się z nich nic nie uczą. W takich utworach mamy najczęściej ukryte prawdziwe zamierzenia reżysera i sami musimy do niego dojść, a z wiekiem to przychodzi łatwiej i naturalniej bo po prostu jako małe dzieci nie zwracamy na pewne aspekty uwagi. Brew pozorom to dorośli uczą się z bajek więcej niż dzieci.

Ja mam tak, że większość bajek oglądałam kiedy faktycznie byłam mała. Ale kiedy teraz oglądam je ponownie, patrzę na nie z innej perspektywy i tak na prawdę dopiero teraz dostrzegam w nich głębszy sens, albo po prostu zauważam, że są strasznie płytkie bo i tak się zdarzało.

Tak więc powtarzam jeszcze raz, że bajki nie są tylko dla dzieci i nie ma nic złego w tym, że mimo, że nie macie 10 lat tylko przykładowo 18 jak ja, to oglądacie bajki. Moja mama jest już po 40, a wciąż uwielbia oglądać bajki i się w cale tego nie wstydzi.

A na koniec znalazłam film którym bardzo chcę się z wami podzielić, który mówi o tym że jeżeli tylko o czymś marzycie to możecie to osiągnąć, więc serdecznie zapraszam do zapoznania się z nim
Barbie uczy, że mozesz wszystko

Dziękuję za przeczytanie i proszę was o komentarze z waszą odpowiedzią na to pytanie, bo na prawdę jestem ciekawa, czy jestem osamotniona w takim myśleniu, czy jednak więcej osób uważa podobnie jak ja.
A i chciałam wam podziękować bo przekroczyliśmy 1000 wyświetleń bloga z czego jestem zachwycona :D
Do soboty Luna

środa, 27 stycznia 2016

Czy scenarzyści czytają książki?



Pewnie nie raz oczekiwaliście premiery filmu napisanego na podstawie książki, którą uwielbiacie. Ja tak miałam wiele razy. Niestety w większości z tych przypadków zawiodłam się na filmie. Stąd moje pytanie. Czy scenarzyści czytają książki, na podstawie których piszą scenariusze? Osobiście sądzę, że nie robią tego zbyt często.
Spotkałam się chyba z tylko jednym filmem, a w sumie to jest cała seria, która według mnie jest lepsza jako filmy. Wiem, że pewnie część z was nie poprze tego co powiem, ale za taką serię uważam Opowieści z Narnii i to wszystkie. Pierwszą część czytałam 2 razy, a drugą raz i powiem wam, że sam styl pisania autora po prostu mi nie odpowiada. Za to filmy są na prawdę dobre i zawsze oglądam je z przyjemnością.

Ale dzisiejszy post wcale nie wziął się od tych książek. Parę dni temu pojawił się trailer Wiernej. Nic o tym nie wiedziałam. Ale dzisiaj dzięki jednej z booktuberek, które oglądam odwiedzałam się o nim i od razu go obejrzałam. Mieszane uczucia co do serii miałam już po zobaczeniu w kinie Zbuntowanej, ale to co zobaczyłam w tym zwiastunie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W trakcie oglądania na ustach miałam takie słowa: "WT, przepraszam ale czy ja może nie czytałam innego zakończenia tej serii? Nie przypominam sobie, żeby akcja tej części działa się na Marsie." Tak dokładnie taka była moja reakcja i stąd moje pytanie, bo ja na prawdę wątpię w to że scenarzysta, który pisał ten scenariusz przeczytał książkę.

Podobnie miałam z niektórymi częściami Harrego Pottera. Sadzę, że pierwsze trzy filmy są zrobione na prawdę dobrze. Jednak mimo, że nie uznaje pozostałych za filmów złe, to sądzę jednak, że najważniejsze wątki powinny zostać zachowane, bo inaczej osoby które nie czytały książek nie zrozumieją całej fabuły. Ja rozumiem to, że film nie może trwać pięciu godzin, ale po prostu nie rozumiem pomijania istotnych faktów.

Napiszcie mi w komentarzu, co o tym sądzicie i do zobaczenia w sobotę
Luna :)

środa, 20 stycznia 2016

Jaką rolę w życiu człowieka odgrywają książki?




Dzisiaj na lekcji języka polskiego, omawialiśmy obrazy związane z naszą ustną maturą. I właśnie do jednego z tych obrazów było podane takie pytanie. Jaką rolę w życiu człowieka odgrywają książki? Odkąd wyszłam z lekcji, to zdane wciąż chodzi mi po głowie, więc stwierdziłam, że chcę podzielić się z wami moja opinią na ten temat.


W moim życiu książki odgrywają również dużą odskocznię od rzeczywistości, a ponieważ głównie czytam fantastykę, nie ma ona zwykle zbyt wiele wspólnego z naszym światem. Wiadomo, że każdy z nas ma taki dzień, że nic mu się nie chce, albo po prostu marzy żeby uciec stąd i choć na chwilę przestać być sobą, przeżyć przygodę, walczyć ze smokiem, czy zanurkować w głąb oceanu. Ucieczka w świat fantazji jest właśnie dobrym rozwiązaniem w takim wypadku, bo nie trzeba na książkę wydawać gigantycznych pieniędzy, jak na jakąś wycieczkę na drogi koniec świata, a i tak mamy zagwarantowane świetne emocje, wartką akcję i przeżywanie wydarzeń, na które większość z nas by się nigdy nie odważyła.
Ja moją przygodę z książkami rozpoczęłam już dość dawno. Podobno jak byłam mała, miałam może z 7-8 lat, mama zaczynała czytać mi książki dłuższe, niż zwykłe bajki dla dzieci, które mają 10 stron. A jeśli historia mi się spodobała mówiłam mamie, że ma przestać czytać, i że ja chcę to robić sama, co czasem nawet mi się udawało :D

Jednak jak to podstawówka czasem mi się po prostu nie chciało. W drugiej klasie miałam właśnie taki zastój i kiedy były sprawdziany z szybkiego czytania i z czytania ze zrozumieniem byłam trzecia od końca w klasie. Moja mama mnie wtedy ćwiczyła ze mną czytanie i w tamtym okresie przeczytałam na prawdę dużo. Poza tym w mojej rodzinie do teraz mi to wypominają (jest się z czego pośmiać XD), a to jakoś mnie w tedy zmotywowało do tego żebym już nigdy nie była ostatnia. I na następnym sprawdzianie już byłam trzecia, ale od początku. To dodało mi jakby wiatru w skrzydła i zaczęłam więcej czytać.
Ale potem po przeprowadzce znów mnie dopadło, to że nie czytałam. Od zawsze miałam i wciąż mam problemy z ortografią, przestawianiem liter i takimi rzeczami. Lecz dzięki temu, że w gimnazjum zaczęłam czytać bardzo namiętnie książki, dzięki mojej pani z biblioteki, która była po prostu genialna, zaczęłam się w tym poprawiać.Od zawsze muszę nad tym pracować, a książki jakby wspierały mnie w mojej podróży.

Właśnie tym są dla mnie książki. Nauką, przygodą, ucieczką i pewnie jeszcze wieloma innymi sprawami, których tu nie dam rady opisać. Książki są wielką częścią mojego życia i na pewno nie znalazłabym się tu gdzie jestem teraz, gdyby nie one.

A jaką rolę książki odgrywają w waszym życiu?
Napiszcie mi w komentarzu na dole :)
Do zobaczenia w sobotę
Luna

środa, 13 stycznia 2016

Mój kanał na youtube.

Witajcie po dość długiej przerwie. Jeżeli ktoś oglądał mój ostatni filmik wie, że obiecałam powrót a bloga i tak się stanie. Posty będą dodawane co środę.

A w związku z filmikiem jeszcze tu o tym nie pisałam ale z początkiem stycznia rozpoczęłam moją przygodę z yutubem. Na kanale pojawiły się już dwa pierwsze filmiki (link po niżej). Filmy będą pojawiały się raz w tygodniu w soboty. Mam nadzieję, że się wam spodobają. Od przyszłego tygodnia posty będą już normalne tylko ten pierwszy chciałam zrobić organizacyjny. 

Tutaj mace linki do obu filmów:
Book Whispering Challenge z Liną

Styczniowy TBR

Do zobaczenia w sobotę Cześć :D

poniedziałek, 23 listopada 2015

Współcześni Sarmaci

Byłam ostatnio z Mileną i Tomkiem w kawiarni. Po ciężkim tygodniu wreszcie udało nam się spotkać na kawie i spokojnie porozmawiać. Zamówiłam latte, Lena karmelową, a Tomek czarną i poszliśmy poszukać jakiegoś wolnego stolika. Trafił nam się przy samym oknie, więc mieliśmy piękny widok na park znajdujący się za budynkiem. Odwiesiliśmy płaszcze na pobliski wieszak i usiedliśmy czekając na zamówienie.
- Wreszcie możemy się spotkać wszyscy razem, co ostatnio jest trudne przez to, że Tomek się ciągle wykręca – mówiąc to spojrzałam wymownie na przyjaciółkę, która się roześmiała i obie wbiłyśmy wzrok w chłopaka. – Co Tomuś tak trudno jest ci znaleźć chwilę, żeby wypić z nami kawę?
- Dziewczyny nie obraźcie się, ale mam naprawdę dużo do roboty poza tym macie nieszczęście wybierać terminy, w których jestem umówiony z Kasią. No, ale już nie gadajmy o tym, że tak rzadko się widujemy tylko już pogadajmy o czymś bardziej interesującym skoro już się spotkaliśmy. Co tam u was słychać? Jak tam w szkole?
- Po staremu. Masa nauki i prac domowych. A ostatnio na polskim mówiliśmy o…
             Niestety niedane mi było dokończyć, bo właśnie podeszłą kelnerka z naszymi napojami. Podziękowaliśmy i wzięliśmy po łyku z naszych szklanek.
- Dobre. A co tam zaczęłaś mówić Korni? Coś o lekcji polskiego tak?
- A tak. Przerabialiśmy ostatnio „Pamiętniki” Paska i mieliśmy temat o polskich sarmatach. Było nawet śmiesznie, kiedy opisywaliśmy współczesnych sarmatów.
- No w końcu stanęło na tym, że to dres z żoną ubierającą się jakby za chwile miała iść do klubu i z synem przebranym za Messiego lub Ronaldo – skończyła za mnie Lena
- No to naprawdę mieliście ciekawą lekcję. W sumie to jak zaczęłyście mówić o tych sarmatach to mi się przypomniała jedna sytuacja. Byłem ostatnio na meczu Korony Kielce. Nawet nie wiecie jak było ciężko zdobyć bilet. No, ale mi się udało. Tylko, że jak to z moim szczęściem bywa, trafiłem genialne miejsce. Zgadnijcie gdzie.
- Znając ciebie to pewnie w sektorze kiboli – powiedziała Lena, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Nie no, aż tak źle to nie mógł trafić – stwierdziłam i spojrzałam na Tomka. Kiedy zobaczyłam jego minę, uśmiech spełzł mi z twarzy, a moje oczy zamieniły się w spodki. – Trafiła?! – Wydusiłam zszokowana.
- Niestety trafiła – powiedział i uśmiechnął się smutno. Pociągną łyk ze swojej szklanki i zwrócił się do nas. – Ale wiecie, co w sumie nie było, aż tak tragicznie. Miałem okazję zobaczyć całe spotkanie z ich perspektywy.
- I czego się dowiedziałeś? – Spytałyśmy jednocześnie.
- Nie uwierzycie, jaki hałas panował w tej części trybun. Faceci miej więcej koło czterdziestki krzyczą na całe gardło, piją piwo i znów krzyczą. Trochę spokoju miałem dopiero w przerwie między połowami. Stwierdziłem, że nie chce mi się nigdzie iść, bo widziałem, jaki tłum wylał się na korytarz. Siedziałem, więc na swoim miejscu i przyglądałem wszystkim, którzy tak jak ja postanowili zostać na stadionie. Obok mnie siedziało dwóch osiłków z piwami w rękach i rozmawiali o czymś podniesionymi głosami. Wiedziony przeczuciem zacząłem się przysłuchiwać, o czym mówią.
- Waldek mówię ci, że ten gościu z poznania tu dzisiaj jest. Ja******le, musimy go w końcu dorwać i mu pr*********ić.
- Nie pi***z Stefan po tym ostatnim razie na pewno tu nie przyjechał. Pie*****ny Lech Poznań i jego pi*****ni kibice, zawsze muszą się gdzieś wpi****ać.
- Ej, a ty, na co się tak gapisz małolacie. Chcesz w mordę?!
- Nie ja tylko się zastanawiałem, dla czego wy ciągle chcecie się z kimś bić?
- Nie twój zas**ny interes.
- A tak z ciekawości to, czym się zajmujecie, na co dzień?
- A co cię to niby obchodzi?!
- Spokojnie Waldek młody chce się tylko czegoś dowiedzieć, ale najpierw powiedz, której drużynie kibicujesz, co?
- Koronie Kielce.
- No i to jest poprawna odpowiedź. Dobra zdałeś test możemy ci powiedzieć. Jeżeli już chcesz wiedzieć to ja pracuję w kancelarii adwokackiej, a Waldek jest właścicielem firmy reklamowej.
- To, czemu tacy wykształceni ludzie jak wy jesteście kibolami?
- Bo to lubimy. Te emocje to zgranie tylu ludzi jest jak w drużynie.
- A co zwykle robicie w przerwach między połowami?
- Zazwyczaj omawiamy pierwszą połowę, stoimy w kolejce do kibla, kupujemy piwo albo obmyślamy, komu mamy dzisiaj dokopać.
- I tak zawsze? Nie nudzi was to?
- Nie, o to właśnie chodzi.
- Po tym stwierdzeniu znowu zaczęli przeklinać i namawiać się na tego faceta, co wcześniej.
- Łał, ale miałeś przeżycia. Masz racje to pasuje do współczesnego typu sarmaty. Różni się trochę od tego dawnego, ale sens jest ten sam. Uważają się za lepszych od innych, wiedzą wszystko najlepiej i uwielbiają bijatyki.
- Następnym razem jak będę kupował bilety to mam nadzieję, że nie przydarzy mi się takie miejsce.
            Potem jeszcze trochę rozmawialiśmy i każde z nas poszło w swoją stronę. Przygoda, która zdarzyła się Tomkowi rzeczywiście oddaje wyobrażenie współczesnych sarmatów. W wielu rzeczach są bardzo podobni do tych z XVII wieku, ale widać jednak małą różnicę. Podobni są w patriotyzmie, przywiązaniu do tradycji, dumie, nietolerancji, arogancji, hipokryzji, porywczości, pijaństwie, skłonności do bijatyk, obżarstwie, gadulstwie i kłótliwości. Różni ich talent wojskowy, gościnność i życie ponad stan. Zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie przez te stulecia, zmieniło się trochę postrzeganie sarmatów, ale oni wciąż są obecni we współczesnym świecie.


           


piątek, 3 lipca 2015

Współcześni Rycerze

Wszyscy znamy baśnie o odważnych rycerzach ratujących damy z opresji i walczących ze smokami. Jednak ci prawdziwi walczyli na wojnach i chcieli przypodobać się królowi, aby więcej zarobić. Średniowieczni rycerze myśleli przede wszystkim o własnym dobrobycie, Bogu, a dopiero później o ochronie królestwa. Jednak myślę, że w naszych czasach ten wzorzec trochę się zmienił. Naszymi rycerzami są ludzie, którzy bronią nas przed niebezpieczeństwem. Doskonałym przykładem są strażacy. Z resztą mogę o tym opowiedzieć z własnego doświadczenia.
Mieszkam w trzypiętrowym domu na obrzeżach dużego miasta. Jest środek lata i wielkie upały. Tego dnia jestem w domu z moją mamą i czteroletnią siostrą. One siedzą na dole w salonie i oglądają jakąś bajkę, a ja czytam książkę u siebie na samej górze. Jestem pogrążona w lekturze, ale zaczynam czuć jakiś dziwny zapach. Sądząc, że to mama przypaliła coś w kuchni nie zwracam na to większej uwagi. Jednak mój spokój przerywa krzyk mamy. Podrywam się z fotela i podchodzę do drzwi, jednak ich nie otwieram. Widzę, że przez szczelinę przy podłodze wydobywa się dym. Szybko podbiegam do okna i wyglądam przez nie, mając nadzieję, że to nie jest to, o czym myślę. Jednak moja nadzieja pryska, kiedy tylko widzę dym wydobywający się z dwóch okien na drugim piętrze. Nie mam pojęcia, co zrobić. Staram się opanować i spróbować pomyśleć, jak powinnam zareagować. Na myśl przychodzi mi tylko telefon do straży pożarnej. Czym prędzej sięgam po komórkę i wykręcam odpowiedni numer. Po dwóch sygnałach odzywa się głos, który pyta, co się stało. Szybko opowiadam, jaka jest sytuacja i na jakiej mieszkam ulicy. Kobieta mówi, że już wysyła jednostki, każe mi nie wychodzić z pokoju i spróbować jakoś uszczelnić drzwi materiałem, po czym się rozłącza. Szybko wyciągam z szafy koc i upycham pod drzwiami. Po chwili słyszę dźwięki syren strażackich. Wyglądam przez okno i widzę, że mam rację. Dwa wozy zatrzymują się pod domem i zaczynają akcję. W małym tłumie, jaki zebrał się za bramą dostrzegam mamę i Karolinę z przestrachem wpatrujące się w dom. Oddycham z ulgą wiedząc, że nic im nie grozi, jednak moja sytuacja jest znacznie gorsza. Mimo, że uszczelniłam drzwi, przedostaje się przez nie coraz więcej dymu. Widzę, że jakiś strażak szykuje się do wejścia do domu, a trzech innych zaczyna gasić pożar. Chwilę później słyszę, że ktoś wchodzi po schodach. Zaczynam się dusić dymem, więc opadam na kolana przy ścianie. Czuję się coraz gorzej, nie mogę złapać oddechu i zaczynam kaszleć, gardło drapie mnie niemiłosiernie. Przykładam sobie do nosa chustkę i próbuję uspokoić oddech. Słyszę jakieś odgłosy dobiegające z korytarza i dźwięk otwieranych drzwi jednak to nie moje. Domyślam się, że to ten strażak, który ma mnie stąd wydostać. Nie zastanawiając się nabieram powietrza i krztusząc się krzyczę:
- Tutaj jestem!
            Wiem, że mnie usłyszał, bo słyszę jak przewraca stolik w korytarzu próbując znaleźć moje drzwi. Nagle drzwi się otwierają i wielka chmura dymu wpada do pokoju. Kulę się pod ścianą próbując osłonić się przed nim, ale kaszlę jeszcze gwałtowniej. Kątem oka dostrzegam postać idącą w moją stronę. Widzę mężczyznę ubranego w żółty skafander z maską gazową na twarzy. Podchodzi do mnie i słyszę.
- Wszystko będzie dobrze zaraz cię stąd zabiorę – mówi patrząc mi w oczy. Uspokajam się nieco i przyjmuję maskę z tlenem, którą mi podaje. Sprawdza czy nic mi nie jest, a kiedy próbuję wstać bierze mnie na ręce widząc, że nie jestem w stanie tego zrobić sama. Gdy wygląda za drzwi okazuje się, że większa część pożaru została już ugaszona, więc mogliśmy przejść przez zniszczoną część domu. Kiedy tylko znajduję się na dworze podbiegają do mnie ratownicy i kładą na noszach. Wśród nich dostrzegam wystraszoną mamę i tylko uśmiecham się uspokajająco. Zabierają mnie do szpitala na badania, ale okazuje się, że nawdychałam się tylko za dużo dymu, jednak zatrzymują mnie na obserwację. Następnego dnia wychodzę do domu. Mama przyjeżdża po mnie i jedziemy do cioci, u której się zatrzymaliśmy na czas odbudowania zniszczeń. Jednak mam poczucie, że muszę podziękować temu strażakowi, który mnie wyciągnął z płonącego domu. Mówię o tym mamie, a ona zgadza się pojechać ze mną do straży pożarnej, aby go znaleźć. Kiedy docieramy na miejsce pytam o strażaka, który wyniósł dziewczynę z płonącego budynku poprzedniego dnia, a oni mnie do niego prowadzą. Kiedy go zobaczyłam siedział przy stole z obandażowaną ręką i pił kawę. Gdy weszłam do pokoju spojrzał w moim kierunku i wydawał się zdziwiony moim widokiem.
- Dzień dobry. Jestem Milena. To mnie wyciągnął pan wczoraj z tego płonącego domu.
- A tak poznaję cię. Miło mi widzieć, że nic ci się nie stało. Jestem Tomek – powiedział uśmiechając się przyjaźnie.
- Tak nic mi nie jest, ale widzę, że pan musiał się poparzyć przy tym pożarze – stwierdzam wskazując na jego rękę.
- To nic takiego, taką mam pracę i już się do tego przyzwyczaiłem – zaśmiał się – a co Cię do mnie sprowadza?
- Chciałam podziękować, że narażał pan życie, aby mnie stamtąd wyciągnąć.
- Nie ma, o czym mówić, tym się zajmuję i z największą przyjemnością ratuję innych. Wolę kogoś uratować i się oparzyć, niż patrzeć na to z bezpiecznego miejsca, i nic nie zrobić, aby tej osobie pomóc.
            Zaimponował mi. Rozmawiałam z nim wtedy jeszcze przez chwilę, ale dostał wezwanie i musiał znów iść kogoś ratować. Myślę, że jest on doskonałym przykładem współczesnego rycerza. Nie dba o siebie, chce tylko ratować innych. Przez stulecia wizerunek prawdziwego rycerza uległ zmianie, lecz wciąż jest obecny. Tamtejsi dbali przede wszystkim o swoją kieszeń i o to, aby ich zapamiętano. Najczęściej robili wielkie czyny mając nadzieję, że zapiszą się na kartach historii. Oczywiście jestem pewna, że zdarzały się wyjątki, nie twierdzę, że nie. Sądzę jednak, że większości z nich na tym właśnie zależało najbardziej, a dopiero w drugiej kolejności na obronie życia innych. Jednak myślę, że w naszych czasach częściej spotyka się ludzi z tak zwanego powołania, takich, którzy z natury chcą pomagać bliźnim i nie oczekują za to chwały. Dla nich jest to na porządku dziennym i źle by się czuli nie mogąc tego robić. Oczywiście nie mówię, że są tylko tacy. Są osoby, które robią rzeczy tylko dla sławy i rozgłosu. Jednak coraz częściej zaczynamy doceniać tych, którzy naprawdę na to zasługują. To właśnie takie osoby powinny nosić miano współczesnych rycerzy.


czwartek, 2 lipca 2015

Wracam :D

Witajcie. Po długiej przerwie, wracam do      prowadzenia bloga. Niestety pierwsza klasa liceum to nie przelewki, ale to już za mną. Zaczęły się wakacje, temperatura dochodzi do 30 stopni więc co mamy robić.




Odpowiedź jest oczywista. Czytać!Wreszcie jest czas nadrobić kilka lub kilkanaście pozycji które musiały na nas czekać przez nawał nauki na koniec roku.




Mam dla was dwie propozycje jak można spędzić te upalne dni:
1. Wyjść na dwór z chłodnym napojem książką i kocem i korzystać z dobrej pogody (od razu się opalimy :D)
2. Siedzieć w chłodnym domu na ulubionym fotelu i czytać książki :)

Ja osobiście wolę tą pierwszą wersję, ale co kto ubi.
Mam dla was jeszcze jedną niespodziankę na wakacje. Noszę się z tym pomysłem od jakiegoś miesiąca i musiałam obgadać to z moją przyjaciółką, ale postanowiłam to wprowadzić. Nie wiecie jeszcze, ale lubię pisać nie tylko recenzje, ale też własne opowiadania i postanowiłam je również publikować na blogu. Myślę, że jest to dobrym pomysłem na urozmaicenie treści tu zamieszczanych. Jutro dodam pierwszy tekst (opowiadanie) mojego autorstwa i mam nadzieję, że się wam spodoba.

No to życzę wam udanych i słonecznych wakacji :)

Obserwatorzy

Obserwuję

Szablon